Andor | Sezon 1 | Recenzja

Do zniszczenia planety Scarif pozostało nam pięć lat, Sojusz Rebeliantów jeszcze oficjalnie nie powstał, a Cassian Andor (Diego Luna) przebywając na planecie Ferrix poszukuje informacji o swojej przeszłości. Niestety, Kenarijczyk niefortunnie wpada w wir wydarzeń, wskutek których na swojej drodze spotyka ludzi diametralnie się od niego różniących. Jednak z czasem okazuje się, że Andor ma spore zadatki na buntownika.

Andor to przede wszystkim opowieść o początkach Rebelii i kształtowaniu się postaci Cassiana Andora, którego poznaliśmy w Łotrze 1 z 2016 roku. W filmie widzimy go jako pewnego siebie rebelianta, dążącego za wszelką cenę do obalenia ciemiężącego galaktykę Imperium,  jednak w serialu jest to człowiek zagubiony i egoistyczny, skupiony przede wszystkim na sobie. Nie garnie się do obalenia niesprawiedliwego systemu, lecz gdy tylko nadarza się okazja, ucieka przed walką ze zdobytymi kredytami. 

Można się zastanawiać, jaki jest sens tworzenia serialu opowiadającego o przeszłości bohatera, skoro widz dobrze zna już w jakich okolicznościach kończy się jego historia. Nie bez pewnej dozy zdziwienia, przedstawienie przemian zachodzących w Cassianie i tego, jaką drogę musi przejść, żeby stać się członkiem Rebelii została przedstawiona bardzo dobrze. Przede wszystkim pokazano, że rewolucjonistą nie zostaje się z dnia na dzień, a walkę najczęściej podejmują zwykli ludzie.

Andor obrazuje powolne przemiany zachodzące w społeczeństwach galaktyki, które budzą się z dotychczasowego odrętwienia. Dotyczy to zarówno osób z najniższego stanu społecznego, jak i członków elity zasiadających w Senacie, którzy małymi krokami, nieustannie dążą do tego co nieuniknione. Niestety, należy tutaj położyć duży akcent na "powolne". Serial momentami bardzo zwalnia, zwłaszcza w dwóch pierwszych odcinkach, gdy historia dopiero zaczyna się zarysowywać.

Jedną z największych zalet całego sezonu są bohaterowie, którzy niekoniecznie przedstawiani są jako herosi, lecz raczej jako zwykli ludzie mający swoje problemy i przemyślenia oraz którym nie zawsze tak łatwo położyć na szali swoje życie w imię walki z Imperium, jak to często było przedstawiane w poprzednich produkcjach związanych z Gwiezdnymi Wojnami. W wyrafinowany sposób pokazano ogrom poświęcenia, stresu i zszarganych nerwów, jaki trzeba przeboleć, aby skutecznie działać na rzecz „jasnej” strony Mocy. Dosadnie przedstawiła to scena rozmowy Luthena Raela (Stellan Skarsgård) z inspektorem Lonnim Jung (Robert Emms), w której Luthen wygłasza monolog o swoim poświęceniu w imię rodzącej się Rebelii. Określa siebie jako bohatera bez twarzy, który mimo swojego zwycięstwa, zostanie koniec końców postacią zapomnianą.

Postać Luthena Raela pokazuje, że w dążeniu do celu nie należy szczędzić środków.

Największe przemiany wśród bohaterów można dostrzec w  drugiej połowie sezonu. Przedstawione sceny pobytu i ucieczki z imperialnego więzienia na planecie Narkina 5 zostały bardzo dobrze napisane i nakręcone, również z uwagi na to, iż stanowią one punkt kulminacyjny w przemianie Andora. Emocjonujący wątek więzienny ukazuje pozorną potęgę Imperium, którą można skruszyć dzięki kolektywnemu działaniu, ale także wyraża wielowymiarową brutalność i niesprawiedliwość nowopowstałego systemu. Wątek nabiera jeszcze głębszego wyrazu dzięki scenie po napisach ostatniego odcinka, która łączy wątki Andora i Łotra 1, ukazując przeznaczenie Cassiana w dość tragicznym aspekcie. 

Do jednego z najwolniej rozwijających się wątków w serialu zaliczyć można historię Mon Mothmy (Genevieve O'Reilly), która krąży między antykwariatem Luthena a swoim apartamentem na Coruscant, jednocześnie próbuje oswobodzić się z zaciskających się węzłów imperialnej kontroli. Samo przedstawienie lawirowania wśród imperialistycznych reguł panujących wśród elit nie jest zbyt zajmujące, jednak sama bohaterka stanowi interesujący element całości. Najciekawszym momentem tej historii była scena kłótni pomiędzy chandrilańską senator a jej mężem, podczas której Mon Mothma w przebiegły sposób obarczyła swojego małżonka ewentualnymi problemami imperialnej inwigilacji. 

Kostiumy przedstawione w Andorze należą do jednych z najpiękniejszych
w dotychczasowych produkcjach Disneya ze świata Gwiezdnych Wojen.

Przedstawiając perspektywę osób po drugiej strony barykady skupiono się przede wszystkim na korporacyjnym charakterze Imperium. Od urzędników wszelkiej maści wymaga się, aby wszystko działało sprawnie jak w zegarku, a najdrobniejsze potknięcie kończy się dyskredytacją lub, jak w przypadku Syril Karna (Kyle Soller), pozbawieniem stanowiska i degradacją do najniższych szczebli warstwy społecznej. Historie imperialnych pracowników niestety nie porywają widza i nie wyróżniają się na tle innych pod żadnym względem. Przedstawione wydarzenia w siedzibie Imperialnego Biura Bezpieczeństwa czy imperialne działania podejmowane w terenie są względnie prosto ujęte i ukazują standardowe działania władz totalitarnych. 

Przedstawiając postać droida B2EM0 postawiono nacisk na dalszą
antropomorfizację droidów, nadając im więcej cech ludzkich.

Podsumowując, Andor pomimo kilku niedociągnięć i momentami dosyć wolnego tempa,  prezentuje się bardzo dobrze jako całość. Kolejne wątki płynnie się przeplatają, przedstawieni bohaterowie są wielowymiarowi, a ukazane wydarzenia ukazane są z różnych perspektyw, jednocześnie spójnie łączą się z opowieścią zobrazowaną w filmie. Dodatkową zaletą jest wplecenie postaci poznanych w Łotrze 1. Pierwszy sezon pozostawił wiele niedokończonych wątków, lecz pomimo tego, po zakończonym seansie można odczuć satysfakcję z wybranych rozwiązań scenariuszowych. Wiadomo już, że premiera drugiego sezonu Andora planowana jest na 2023 rok, dlatego uważam, że jest na co czekać.

Ocena recenzenta: 8 / 10 

Tytuł: Andor
Twórca: Tony Gilroy
Produkcja: Lucasfilm / Walt Disney Pictures
Rok wydania: 2022
Liczba odcinków: 12

Prześlij komentarz

0 Komentarze