Minęło dziesięć lat od czasu upadku Republiki oraz Zakonu Jedi. Obi-Wan Kenobi, niegdyś mistrz Jedi i generał Wielkiej Armii Republiki, obecnie przebywa na pustynnej planecie Tatooine, z ukrycia czuwając nad bezpieczeństwem młodego Luke'a Skywalkera. Jednakże na prośbę starego przyjaciela, Kenobi decyduje się wyruszyć z misją ratunkową w głąb pełnej niebezpieczeństw galaktyki.
"Obi-Wan Kenobi" to pierwszy serial live-action Disneya, który dotyczy dalszych losów bohaterów znanych z prequeli, jednocześnie bezpośrednio łącząc się z fabułą filmów z oryginalnej trylogii. Właśnie z tego powodu, a także ze względu na okres, w jakim odgrywa się akcja serialu, scenariusz powinien być szczegółowo dopracowany, aby opowiadana historia nie tylko potrafiła zaciekawić niedzielnego fana Gwiezdnych Wojen, ale także była spójna z całym uniwersum, na co wieloletni miłośnicy serii są niezwykle wyczuleni. Myślę, że z perspektywy zakończonego pierwszego sezonu można powiedzieć, że twórcom nie udało się w pełni osiągnąć żadnego z wymierzonych celów.
Niewątpliwie, największą wadą tej produkcji jest jej niedofinansowanie, co widać w prawie każdym odcinku - efekty specjalne, scenografia czy lokacje widocznie bledną w porównaniu chociażby z Mandalorianinem czy Księgą Boby Fetta. Uważam, że zastosowane przy produkcji tych seriali The Volume, czyli ogromne ściany LED wyświetlające daną lokację, w rzeczywistości wyznaczyły nowy standard, do którego widz bardzo się przyzwyczaił, a jego brak staje się zauważalny. Problemy budżetowe dziwią tym bardziej, że na długo przed premierą Disney przedstawiał ten serial jako jeden ze swoich czołowych projektów, z którymi wiązał duże nadzieje. Niestety, na pewno w części okazały się one płonne. Pozostaje jedynie czekać na ogłoszenie wyników oglądalności serialu i wyniku finansowego.
Zamek Vadera jest dobrym przykładem słabej jakości wykonania cyfrowych wnętrz lokacji |
Skłamałbym jednak mówiąc, że nie było miło zobaczyć znów na ekranie znanych twarzy, zarówno postaci pierwszoplanowych (Ewan McGregor jako Obi-Wan Kenobi & Hayden Christensen jako Anakin Skywalker), jak i drugoplanowych (Joel Edgerton jako Owen Lars & Jimmy Smits jako senator Bail Organa).
Serial wprowadza także kilka nowych postaci. Do najważniejszych z nich należą dwie role kobiece: Moses Ingram jako Reva oraz Vivien Lyra Blair wcielająca się w dziesięcioletnią Leię Organę.
Pozytywnie oceniam obsadzenie roli młodej księżniczki Alderaanu. Uważam, że Blair mimo swojego bardzo młodego wieku, zagrała swoją postać na naprawdę wysokim poziomie. Dziewczynka wręcz fenomenalnie oddała nonkonformistyczny i buntowniczy charakter Lei Organy jaką znamy z oryginalnej trylogii, w którą wówczas wcielała się zmarła Carrie Fisher. Nietrudno zauważyć, że między Blair a McGregorem wytworzyła się na planie chemia, dzięki której ich interakcje ogląda się przyjemnie i nie wydają się one w żaden sposób wymuszone.
Mniej optymistycznie podchodzę do roli Trzeciej Siostry w wykonaniu Ingram. Twórcy postanowili przedstawić Revę i pokazać wewnętrzną przemianę bohaterki w zaledwie sześciu odcinkach, przez co postać przedstawiana jest jako popadająca ze skrajności w skrajność, wzbudzając wśród fanów irytację swoją porywczością i nieracjonalnym działaniem. Podobny zabieg zastosowano w przypadku Księgi Boby Fetta, jednakże tam główny bohater był już znany fanom, a jego historia rozwijana od dekad, m.in. w powieściach i komiksach. Ostatecznie, Trzecia Siostra nie wzbudziła mojej sympatii, a jej historię uważam za źródło największej ilości dziur fabularnych w serialu, właśnie ze względu na pośpiech w jej rozwoju, na jaki zdecydowali się twórcy.
Mimo widowiskowej choreografii walk, poświata skrzyżowanych mieczy świetlnych momentami zasłaniała połowę ekranu |
Podsumowując, "Obi-Wan Kenobi" ze swoim pierwszym sezonem tworzy zamkniętą historię, która mimo wielu fabularnych i technicznych niedociągnięć, zamyka większość rozpoczętych wątków, starając się w jak największym stopniu pozostać spójną z resztą uniwersum. Jednakże, wspomniana spójność jest w wielu miejscach bardzo umowna i często wymaga od widza przymknięcia oka na pewne nieścisłości, co bez wątpienia staje się już domeną Disneya. Dlatego uważam, iż jeśli miałby powstać kolejny sezon tego serialu, jego scenariusz musiałby być naprawdę dobrze dopracowany, by w mistrzowski sposób poprowadzić dalej zarysowane wątki i połączyć je z wydarzeniami znanymi z oryginalnej trylogii.
0 Komentarze